Strona:PL Zola - Ziemia.pdf/209

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

z gotówki, — niech tam sobie inni zabijają się pracą! Wstawać późno, siedzieć z założonemi rękoma, nie dbać o mróz ani o upał, nie mieć żadnych kłopotów, ależ to raj prawdziwy! Człowiek sam siebie nie poznawał tak go wygody zmieniły! Nawet stary rozweselił się, podniecony opowiadaniem żony. A jednak pod tą pozorną radością, pod przesadą i gorączkowem uniesieniem ich słów, czuć było nudę głęboką, straszną męczarnię, jaką ci ludzie cierpieli w bezczynności, odkąd ich ręce drętwiały bezwładnie w przymusowym odpoczynku, podobne do zepsutych maszyn rzuconych na stos starego żelastwa.
Liza odważyła się wreszcie wypowiedzieć właściwy powód swych odwiedzin.
— Słuchajcie, wuju mówiono mi, żeście gadali kilka dni temu z Kozłem...
— Kozioł jest dureń i krętacz! — zawołał z gniewem Fouan, nie dając jej dokończyć. — Gdyby się nie upierał jak stary osioł, nie miałbym tej historyi z Fanny!
Starał się on ukrywać nieporozumienie, zaszłe między nim a dziećmi a jednak mimowoli wybuchnął goryczą. Oddając udział Kozła zięciowi, żądał osiemdziesięciu franków za hektar, podczas, gdy Delhomme oświadczył, że będzie płacił ojcu podwójną pensyę: dwieście franków za swoją część i dwieście za część Kozła. Wszyscy przyznali mu słuszność, co drażniło starego.