Strona:PL Zola - Ziemia.pdf/153

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wroga w Jakóbce, której również nienawidził, zazdroszcząc tej przybłędzie szybkiego wyniesienia się. Ilekroć wydawała mu jakiekolwiek rozkazy, trząsł się z oburzenia na myśl, że przed niedawnym czasem widział ją w łachmanach, wymiatającą gnój ze stajni. Jakóbka oddawna już pragnęła odprawić owczarza, obawiała się jednak nadużywać swej władzy; stary miał się więc na ostrożności, nie obciął stracić miejsca i unikat wszelkich zatargów, chociaż czuł się pewnym poparcia pana.
Owczarnia, stojąca w głębi podwórza, zajmowała duży budynek, mający osiemdziesiąt metrów długości. Stało osiemset owiec, pooddzielanych od siebie tylko przegródkami: na prawo matki, na lewo jagnięta, w środku zaś barany. Co dwa miesiące kastrowano samców, przeznaczonych na sprzedaż; nie ruszano zaś samic, aby pomnażać ilość matek, z których co roku sprzedawano najstarsze, o stałych epokach krzyżowano barany rasy dishley z młodemi merynosami i starannie pielęgnowano jagnięta, mające głupowatą lecz łagodną minę i ogrągłą głowę z wielkim nosem jak namiętni ludzie. Przy wejściu do owczarni uderzała silna woń amoniakalnych wyziewów podściółki, do przegniłej słomy dorzucano wciąż świeżej, wskutek czego warstwa gnoju stawała się tak grubą, że od czasu do czasu podnoszono wyżej drabinki żłobów. Nie brak tam jednak było powietrza, dochodziło ono przez