Strona:PL Zola - Wzniesienie się Rougonów (1895).djvu/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wa, nie gniewała się nigdy, żyła spokojna pośród hałasu; zdawało się nawet, że go potrzebuje dla zapełnienia próżni umysłowej.
Stan majątkowy nie więcej ją zajmował jak dzieci i byłby w krótkim czasie przyszedł do zupełnej ruiny, gdyby nie to, iż uprawę ogrodu powierzyła obcemu człowiekowi, który, mając się z nią dzielić zyskiem, uprawiał ziemię dla własnego interesu tak dobrze, iż ta w ciągu lat kilkunastu podwoiła swoją wartość.
Piotr, syn prawy, zmiarkował wcześnie różnicę, jaka zachodziła w jego a rodzeństwa położeniu, doszedł do tego, czy to skutkiem wrodzonego instynktu, czy też zważając na odmienne obchodzenie się z nim ludzi obcych. Pozwalał sobie przewodzić nad Antonim i bić go, chociaż ten był silniejszym. Urszulę, bladą i szczupłą dziewczynkę obadwa bracia także bili niemiłosiernie. Bili się wzajemnie do lat piętnastu, czy szesnastu, nie rozumiejąc nienawiści, jaka ich pożerała.
W Antonim, w szesnastym roku życia, rozwinęły się wszystkie wady Macquarta i Adelaidy. Takie same miał skłonności do włóczęgostwa, opilstwa, brutalnego gniewu — jak ojciec; ale nerwowe usposobienie matki w ten sposób na niego wpłynęło, że wady swoje starał się pokrywać nikczemną obłudą. „Ah! ten niegodziwiec — mówili ludzie co go znali — on nie ma odwagi być jawnym ladaco jak Macquart; jeżeli kogo zabije, to kłóciem szpilki”. Pod względem fizycznym zupełnie