Strona:PL Zola - Wzniesienie się Rougonów (1895).djvu/355

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Poczekajcie, bo nie skończyłem... Już tylko słówko powiem... Możemy mieć nadzieję, że nasz przyjaciel pozostanie z nami, dzięki śmierci Peirotte’a.
Kiedy biesiadnicy wykrzykiwali, Felicyi serce się ścisnęło. Wiedziała już od Sicardota o śmierci poborcy, ale wspomnienie smutnego wypadku na początku uczty tryumfalnej, dreszczem ją przejęło. Przypomniała sobie swoje życzenie; ona zabiła tego człowieka! Biesiadnicy tymczasem przy brzęku łyżek i talerzy, rozpoczęli obiad. Na prowincyi jedzą dużo i hałaśliwie. Po pierwszem daniu zaczęli mówić wszyscy razem; pomiatali zwyciężonymi, sypali sobie pochlebstwa w oczy; przedrwiwali nieobecność margrabiego; ze szlachtą żyć niepodobna! Roudier utrzymywał, że pan de Carnavant dostał żółtaczki ze strachu, jaki mu powstańcy napędzili.
Drugie danie była to prawdziwa „odprawa“... Handlarze oliwy i migdałów uratowali Francyę! Wzniesiono toast na chwałę Rougonów. Granoux mocno czerwony zaczynał bełkotać, Vuillet blady, był już całkiem pijany; Sicardot ciągle dolewał, podczas gdy Aniela zbytecznie się najadłszy, popijała wodę z cukrem. Szczęśliwi z ocalenia, szczęśliwi, że się już nie potrzebują trząść ze strachu, że znów siedzą spokojnie w żółtym salonie, przy dobrze zastawionym stole, przy świetle dwóch świeczników i żyrandola, który widzieli po raz pierwszy bez okrywy od much upstrzonej, panowie