Strona:PL Zola - Wzniesienie się Rougonów (1895).djvu/354

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się widział, że Macquart wyjeżdża w nocy, że matka dostała zupełnego pomieszania zmysłów, o czem nie trzeba wspominać, bo toby popsuło zabawę. Felicya usta przygryzła. Wzajemnie wyczytali myśli swoje w oczach, „że stara nie będzie im już zawadzała; domostwo przemytnika zrówna się z ziemią, jak się zrównało mury posiadłości Fouque’ów, i odtąd używać będą poważania i uszanowania ze strony obywateli miasta“.
Lecz goście spoglądali na stół. Felicya prosiła, by zajęli miejsca. Błoga rozkosz ich opromieniła. Gdy każdy brał za łyżkę, Sicardot wstał, prosząc o chwilkę zwłoki, poczem rzekł poważnie:
— Panowie, chcę wyrazić w imieniu całego zebrania, jak jesteśmy szczęśliwi, że odwaga i patryotyzm naszego gospodarza, zostały ocenione i wynagrodzone. Uznaję, że Rougon miał wyższe natchnienie, pozostając w Plassans, gdy nas ci hultaje włóczyli po gościńcach. Pochwalam ze szczerego serca postanowienia rządowe... Pozwólcie, niech skończę... Powinszujecie mu potem... Muszę powiedzieć wam, że nasz przyjaciel, nie tylko że został kąwalerem legii honorowej, ale nadto otrzyma posadę poborcy...
Wykrzyknięto z podziwienia. Każdy myślał o jakiej małej posadce. Niektórzy przymuszali się do uśmiechu. W końcu jednak, oczekiwane przyjemności stołu przeważyły i towarzystwo rozpłynęło się w grzecznościach i powinszowaniach.
Sicardot jeszcze prosił o głos.