Strona:PL Zola - Wzniesienie się Rougonów (1895).djvu/144

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wy ją popychał, płakała prawie, niedomyślając się, że ma również silne pięści. Antoni powiedział sobie, że to właśnie żona dla niego. On będzie panem w domu, ona będzie pracowała za dwoje, jak bydle niestrudzone i posłuszne. Zamiłowanie jej w trunkach znajdował bardzo naturalnem. Zważywszy jak należy korzyści tego związku, oświadczył jej swoje zamiary. Fina była uszczęśliwiona. Żaden jeszcze mężczyzna nie miał odwagi zbliżyć się do niej. Chociaż ją ostrzegano, że Antoni jest hultajem najgorszego gatunku, nie miała tyle mocy nad sobą, żeby odrzucić małżeństwo, którego jej silna natura domagała się oddawna. Zaraz po ślubie młody człowiek przeniósł się do mieszkania żony na ulicę Civadière, które, złożone z trzech pokoików, było daleko przyzwoiciej urządzone, niżeli jego izba i z westchnieniem prawdziwego zadowolenia wyciągnął się na dwóch materacach leżących na łóżku.
W pierwszych dniach wszystko szło dobrze. Fina, jak zwykle, zajmowała się rozmaitemi czynnościami. Antoni, przejęty mężowską ambicyą, która go samego zadziwiła, uplótł więcej koszyków przez tydzień, niżeli dawniej przez miesiąc cały. Ale w niedzielę wojna wybuchła. W domu znajdowała się spora sumka pieniędzy, którą małżonkowie znacznie nadwyrężyli; pijani oboje bili się całą noc na miazgę; nie mogąc sobie nazajutrz przypomnieć, co dało powód do kłótni, Fina zabrała się potem do zwykłej roboty, jakby nic nie zaszło, ale