Strona:PL Zola - Wzniesienie się Rougonów (1895).djvu/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w ulicznikach, którzy nie śmieli uśmiechnąć się nawet z jej wąsów. Przy takiej budowie, Fina miała głosik mały, czysty, dzecinny prawie. Ci, którzy ją znali bliżej, twierdzili, że pomimo groźnej powierzchowności, była łagodna jak baranek. Niezmordowana pracownica byłaby mogła coś zaoszczędzić, gdyby nie upodobanie w trunkach, szczególniej w anyżówce. Często w niedzielę wieczorem przynoszono ją do do domu nieprzytomną.
Przez cały tydzień pracowała jak bydlę, pełniąc naraz trzy czy cztery rzemiosła: sprzedawała na targu owoce albo kasztany pieczone, stosownie do pory roku, prowadziła gospodarstwo u kilku kapitalistów, zmywała naczynia stołowe u mieszczan w czasie biesiad, w wolnych chwilach naprawiała wyplatane krzesła. Z powodu tego ostatniego rzemiosła, znało ją miasto całe. W południowych bowiem prowincyach krzesła wyplatane są w wielkiem użyciu.
Antoni Macquart zaznajomił się z Finą na targu. Kiedy chodził tam w zimie z koszykami na sprzedaż, siadał dla rozgrzania się blizko piecyka w którym piekły się kasztany. Zdumiewał się nad wytrwałością kobiety, on, którego najmniejsza praca przestraszała. Powoli, pod szorstką powierzchownością silnej kumoszki, odkrył wiele dobroci i nieśmiałości. Widział nieraz, jak rozdawała garstki kasztanów biednym malcom obdartym, którzy zatrzymywali się w zachwycie przed dymiącym kociołkiem. Innym razem, jak inspektor targo-