Strona:PL Zola - Rzym.djvu/777

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Księże Piotrze! Panie Fromont, witam pana! Jakimże to trafem pana tutaj spotykam o tak wczesnej godzinie?
Mówiącym był hrabia Prada, który, wyskoczywszy z powozu, dał znak stangretowi, by jechał dalej, sam zaś przyłączył się do Piotra i witając go serdecznym uściskiem dłoni, opowiadał powód swej obecności.
Muszę tu często przyjeżdżać z powodu interesów, lecz jeżdżę tu nie koleją lecz końmi... Tym sposobem używają spaceru... Rozpocząłem tutaj mnóstwo robót i jakoś źle to wszystko idzie... więc muszę w to wglądać częściej, aniżelibym miał ochotę...
Piotr znał przyczynę tych przyjazdów hrabiego. Rodzina Boccanera posiadała tu wspaniałą willę, nie tak dawno sprzedaną. Willa ta była wzniesiona przez kardynała Boccanera, żyjącego w szesnastem stuleciu i posiadała królewski park, pełen cieniu, gajów, basenów, kaskad, a zwłaszcza niezrównanej piękności widok z nadbrzeżnego tarasu. Po sprzedaniu okazałej letniej rezydencyi, pozostały jeszcze winnice, które Benedetta otrzymała w posagu, wychodząc za mąż za hrabiego Prada. Ten zaś, ogarnięty szałem spekulacyi, postanowił wino wyrwać, grunt poprzecinać ulicami i zbudować miasteczko will dla średniej zamożności ludzi, pragnących latem mieszkać po za Rzymem. Lecz kupujących było mało, przedsięwzięcie groziło utratą włożonych pie-