Strona:PL Zola - Rzym.djvu/660

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ki wszystkie posiadane bogactwa, chcąc je w ten sposób uchronić przed chciwością łupieżców. Unoszono ze świątyń i z pałaców zdobiące je skarby i topiono w Tybrze jak w skrzyni. A więc może, te połyskujące pręgi na rzece, są to szczerozłote siedmioramienne świeczniki zwiezione przez Tytusa do Rzymu po wzięciu Jerozolimy?.. A te bladawe smugi, kołyszące leniwym prądem, to może białość marmurowych posągów, spoczywających w głębinach?... Ach, a te drobne płomyczki lśniące tu i owdzie... to może stosy drogocennych sprzętów, kruszców i klejnotów wysadzanych błyskotliwością drogich kamieni?... Ach, stary Tybrze, przesławna rzeko, powiedz co ukrywasz w twem łonie?... Jakie skarby przechowujesz od lat tak dawnych?... Cóż powierzyły wieki tajnej skrytości twoich wód brzemiennych?... A może leżące w wodach twoich skarby, przyniosłyby bogactwo dzisiejszemu Rzymowi?... Rozstąpcie się wody rzeki i oddajcie dziedzictwo powierzone waszej straży! Stańcie się cudownem źródłem bogactwa i odrodzenia Rzymu!...
Piotr dumał tak oparty o kamienny parapet, lecz nagle myśl jego porzuciła fantazyowanie na tle legendy mówiącej o skarbach spoczywających w łożysku rzeki i zatrzymała się nad surowszą rzeczywistością. Wody tej rzeki były zamarłe i wybór Rzymu na stolicę Włoch zjednoczonych, Włoch, państwa nowożytnego był nieszczęśliwą koniecznością, srogo ciążącą nad całym krajem.