Strona:PL Zola - Rzym.djvu/488

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

stem, błogosławił swoich wiernych, wymawiając głośno i dobitnie słowa ustanowione, a głos wychodzący z tych bladych ust i z tych wątłych piersi, siłą swą zadziwiał i zdawał się być głosem Boga samego. Po niemym zachwycie, nastąpił wybuch głośnych uwielbień tłumu, który widząc na nowo ustawiający się orszak papieski, zapragnął przed pożegnaniem zamanifestować swe uczucia. Entuzyazm doszedł do najwyższego paroksyzmu. Klaskano w ręce, krzyczano, a jakaś gorętsza grupa wiernych, zebrana u stóp statui św. Piotra, wołała z siłą przekonania: „Evviva il papa re! Evviva il papa re!“. Okrzyk ten rozpłomienił serca ostatecznie i stał się ogólnym. Brzmiał hucząc jak spadające raz po raz pioruny; te tysiące ludzi tutaj zebranych, protestowały przeciwko rabunkowi, przeciwko wydartej władzy świeckiej papieża. Podnieceni wspaniałością widzianego widowiska, ludzie ci gorzeli najwyższą miłością dla swego bóstwa, i tonęli w marzeniu, z zapamiętaniem, pragnąc, by papież był królem, by stał się mocarzem po nad innych mocarzy, wszechwładnym panem świata, właścicielem ciał wszystkich, ponieważ już dusze wszystkie były wyłączną jego własnością. W tem bezgranicznem władaniu, spoczywała cała prawda rzeczy, ogólne szczęście i ogólne zbawienie! Niechajże bierze on wszystko! niechajże cała ludzkość, świat cały padnie z oddaniem się do stóp