Strona:PL Zola - Rzym.djvu/455

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

filowali przed tronem zwolna, klękali, całując pierścień i pantofel. Nastąpiło złożenie w darze chorągwi. Piotr doznał bolesnego ściśnięcia serca, ujrzawszy, że najpiękniejsza, najbogatsza chorągiew, pochodziła z Lourdes; był to najniezawodniej upominek od ojców pod wezwaniem Niepokalanego Poczęcia. Chorągiew była z białego jedwabiu, haftowanego po brzegach złotem, po jednej stronie była namalowana postać Przenajświętszej Panny z Lourdes, a po drugiej znajdował się portret Leona XIII. Piotr dostrzegł zadowolniony uśmiech papieża na widok swego wizerunku, i doznał ztąd smutku graniczącego z rozpaczą, jakby na raz cios śmiertelny zdruzgotał pieszczone jego marzenia o papieżu posiadającym trzeźwość sądu, ewangeliczne dążności, papieżu wyzwolonym z nicości barbarzyńskich, grubiańskich przesądów.
Tęskną rozpaczą pałające oczy Piotra spotkały się ze wzrokiem monsignora Nani, który podczas ceremonii, niejednokrotnie wpatrywał się w tego młodego, cudzoziemskiego księdza, badając odnoszone przez niego wrażenia, z ciekawością człowieka, lubiącego się bawić w próby i doświadczenia tego rodzaju. Dalej jeszcze posuwając chęć spostrzeżeń, monsignor zbliżył się do Piotra, szepcząc:
— Śliczną jest ta chorągiew z Lourdes! Serce Ojca świętego musi być rozradowane tym podarkiem... bo nietylko portret jego jest podobny,