lecz tak rozrzewniająco miło umieszczony w towarzystwie tej ładnej Przenajświętszej Panny!...
Piotr nic nie odpowiedział, lecz bardzo pobladł, a monsignor dodał z dewocyą złączoną z włoską przebiegłością:
— My, tutaj w Rzymie, rozmiłowani jesteśmy w Przenajświętszej Pannie z Lourdes, bo jakże czarująco ładną jest ta legenda i wszystko co się odnosi do Bernadety, tej górskiej pastuszki, dotkniętej szczególniejszą łaską!...
Monsignor odszedł, a Piotr ogarnięty został nowem wrażeniem, które na długo wstrząsnęło jego istotą. Oczom jego przedstawił się widok, jakiego się niespodziewał, widok nadzwyczajny, chociaż przed laty brał udział w pielgrzymce do Lourdes i napatrzył się na objawy bałwochwalczego kultu i nieprawdopodobnej naiwności wierzeń. Lecz tłum modlący się przed cudownością groty, był rozstrojony chorobą, rozpaczliwością swej nędzy i żądał cudu, umierając z miłości przed statuą Przenajświętszej Panny, bo po za jej pośrednictwem nie widział kresu bolesnej swej niedoli. Ale otóż i tutaj, w Rzymie, w sali uroczystego złożenia hołdu przez pątników przybywających z milionami ukwestowanego świętopietrza, wybuchł naraz szał religijnego uniesienia, szał ciskający pątników pod stopy papieża.
Biskupi, przełożeni zakonów, delegaci stowarzyszeń, zbliżali się kolejno przed tron Ojca świętego i składali na stopniach estrady, grosiwo
Strona:PL Zola - Rzym.djvu/456
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.