Strona:PL Zola - Rzym.djvu/394

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wielkości, potężną muskulaturę i wyraz intelektualnej wyższości. Jeremiasz wsparł łokieć na kolanie a twarz na dłoni i rozmyśla pogrążony w widzeniach rozmarzenia. Sybilia erytrejska o profilu zadziwiającej czystości, dziewiczo młoda, pomimo bogactwa swych kształtów, trzyma palec na kartach roztwartej księgi przeznaczenia. Izajasz o grubych, prawdomównych ustach, wpół odwrócony, z ręką w górę uniesioną, zdaje się rozkazywać. Sybilia kumejska, groźna posiadaną wiedzą, straszna zgrzybiałą starością, silną jest wszakże jak opoka, twarz ma pokrytą zmarszczkami, nos drapieżnego ptaka, a kwadratowa, wysunięta naprzód broda świadczy o stanowczości i upartej woli. Jonasz, dopiero co oswobodzony z wnętrzności wieloryba, jeszcze nie rozprostował swych członków; leży skręcony z głową w skurczu i w tył podaną, a szeroko otwartemi usty krzyczy i przyzywa. Wszystkie, bez wyjątku wszystkie te figury, stworzone geniuszem Michała Anioła, należą do tej samej rodziny. Kształty ich są wspaniałe, majestatyczne, ród to królujący zdrowiem ciała, siłą inteligencyi, ród to urzeczywistniający marzenie o ludziach wyższych, niezmorzonych, silnych i rozumnych. Pod łukami okien w załamkach sklepienia, Michał Anioł rozmieścił inną już rasę ludzkich postaci. Z nich Chrystus zrodzi się z czasem. Piękne, pełne wdzięku matki patrzą w zadumaniu na swe potomstwo, a mężowie spoglądają w dal