Strona:PL Zola - Rzym.djvu/1102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w przeszłości i mającem zapewnione panowanie na przyszłość całą, miastem jaśniejącem nad światem, jak to wyrzekły niegdyś wyrocznie. I Piotr przypomniał sobie teraz owe cztery litery S. P. Q. R. (Senatus Populus Que Romanus) starożytnego, potężnego Rzymu, które odnalazł w teraźniejszym Rzymie na wszystkich murach, znakach, nawet na miejskich wozach, wywożących każdego poranku śmieci uliczne. Był to jakby rozkaz, dany przeznaczeniu o konieczności ostatecznego tryumfu.
— Znam ja ten czwarty twój Rzym — mówił teraz Orlando, uśmiechając się do rozegzaltowanego młodzieńca. — Jest to Rzym, stolica powszechnej rzeczypospolitej, o której marzył Mazzini. Tylko że on chciał także w niej widzieć papieża... Widzisz, mój chłopcze, jeżeli my, starzy republikanie, odstąpiliśmy od naszych pragnień i złączyli się z królem, to jedynie z obawy, aby ojczyzna przez nas wywalczona nie wpadła w ręce niebezpiecznych waryatów, którzy zamącili ci trzeźwość sądu, bo wtedy znów byłoby wszystko do zdobycia na nowo i może z większym trudem. Przystaliśmy więc na monarchiczną formę rządu, bo nie jest ona o wiele inną, jak rzeczpospolita parlamentarna... A teraz, mój chłopcze, pocałuj mnie na pożegnanie i bądź rozsądny... pamiętaj, że matka twoja umarłaby z bólu, gdyby ci się wydarzył jaki przypadek... Tak, możesz mnie pocałować, pomimo wszystko...