Strona:PL Zola - Rozkosze życia.djvu/159

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jej nie wstawał ani na chwilę z szeslonga, w następstwie powtarzających się ciągle ataków, całe ciało ogarniałia choroba. Ból od nóg przeszedł do kolan, potem do łokci i rąk. Mały gruczołek biały przy uchu zniknął; natomias, pokazały się inne większe, wszystkie stawy nabrzmiewały pod skórą okazywały się białe plamki, podobne do oczu raka. Była to już teraz podagra chroniczna, nieuleczalna, podagra, która powoduje ankilozę, łamie i wykrzywia członki.
— O Boże! jakże ja cierpię! — powtarzał Chanteau. — Lewa noga... ojej! lewa noga jest jak z drzewa, nie mogę nią poruszyć, nie czuję jej od stopy aż do kolana... Aj! i łokieć! łokieć mnie palii... Zobacz no...
Paulinka obejrzawszy, znalazła na łokciu lewym nabrzmienie mocno zaognione. Skarżył się przedewszystkiem na ten staw w łokciu, w którym ból stał się niezadługo niepodobnym do zniesienia. Wyciągnąwszy ramie, wzdychał i jęczał nie spuszczając z oka ręki, ręki litość wzbudzającej, z palcami w stawach rozdętemi i skrzywionym wielkim palcem jakby rozbitym uderzeniem młota.
— Nie mogę już wytrzymać, musisz mi pomódz... A już miałem taką wygodną pozycję! I oto znowu zaczyna... tak jakby mi kto przecinał kości piłą... Podnieś-że mnie choć trochę!...
Dwadzieścia razy na godzinę trzeba mu było pomagać zmieniać pozycję. Niepokój ciągły ruszał nim, nieustannie spodziewał się ulgi jakiejś. Ona czuła się jeszcze zbyt słabą, żeby mogła sama go podnieść. Szeptała za jego plecami:
— Weroniko, weź go delikatnie, pomóż mu.
— Nie, nie! — krzyczał. — Weronika nie, niech mnie nie rusza. Ona mną rzuca jak tłomokiem.
Paulinka więc musiała robić wysiłki, pod któremi upadała i chociaż jak najlżej go przesuwała, jęczał tak strasznie, że służąca uciekała. Przysięgała ona, że trzeba być świętą jak panienka, żeby się nie zniechęcić i nabrać wstrętu do takiej usługi, gdyż sam Pan Bóg by uciekł, gdyby usłyszał jak pan wrzeszczy.
Ataki jednak stawały się mniej gwałtownemi, ale nieustawały, trwały dnie i noce, doprowadzając do rozpa-