Strona:PL Zola - Prawda. T. 2.djvu/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Znowu popadł w smutek, nie tracąc przecież niezwalczonej wiary, pewności zwyciężenia przez prawdę i miłość. Na pociechę jeździł często pieścić małego Klemensa u mamki, w ładnej wiosce Dherbecourt, leżącej wśród łąk nad rzeką Verpille, otoczoną wierzbami i topolami. Przepędzał tam pokrzepiające godziny, licząc potrochu na szczęśliwy przypadek spotkania się z Genowefą przy kolebce kochanego maleństwa. Powiedziano mu jednak, że jest za słabą, aby przyjeżdżać i raz na tydzień wożono dziecko do niej.
Marek wciąż czekał cierpliwie. Od roku blizko Sąd Kasacyjny prowadził wywiady, ciągle opóźniane przez różne powikłania, zatrzymywane rozmaitemi przeszkodami, powstającemi na każdym kroku, dzięki podziemnej robocie złowrogich potęg. U Lehmanów po pierwszej chwili radosnej, na wiadomość o procesie, znowu zaczęto rozpaczać wobec przewlekania się sprawy i złych wiadomości od Simona. Sąd nie uważał za potrzebne sprowadzić go do Fracyi, zawiadomił go jednak, że rewizyę procesu rozpoczęto. W jakim stanie powróci? Czy długie cierpienia nie przetną jego życia przed ciągle odkładanym powrotem? Nawet odważny i energiczny Dawid zaczynał się lękać. Długie, bolesne oczekiwanie, w którem żyli Dawid i Marek, udręczało również całą okolicę, w Maillebois mianowicie pustoszyło ono miasto jak