Strona:PL Zola - Prawda. T. 2.djvu/333

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Poczem kończył swoją gorzką litanię.
— Albo na przykład brat Joachim, którego postawili na czele naszej szkoły w Maillebois, w zastępstwie braciszka Fulgentego: protegowany ojca Crabot’a, hipokryta, wybrany z powodu swej zręczności i giętkości, uważa się za wielkieg człowieka, bo nie drze za uszy tych robaczywych dzieciaków. Widzi pan dobre skutki, wkrótce będą zmuszeni zamknąć szkołę dla braku uczniów. Bić i kopać, tak Bóg nakazuje wychowywać podłe ludzkie nasienie, jeżeli ma wyrosnąć na co dobrego... Koniec końców, chce pan wiedzieć moje zdanie. W całej okolicy jeden jest tylko mniej więcej uczciwy ksiądz, to wasz proboszcz, Cognasse. Wyzwany do walki, poszedł, jak inni, po radę do Valmarie i o mało nie zgnił na kupie z innymi, bo mu nakazano być giętkim i zręcznym. Wkrótce się jednak otrząsnął i kamieniami walczy z nieprzyjaciółmi Kościoła; jest to prawdziwie godne świętego, w ten sposób Bóg, gdy zechce, na pewno świat zdobędzie.
Dziki, gwałtowny, wzniósł w górę pięści potrząsał niemi w wielkiej, cichej, zwykle spokojnej sali szkolnej, gdzie lampka rzucała przyćmione światło. Nastała chwila głębokiej ciszy, słychać tylko było odgłos deszczu, bijącego w szyby.
— W każdym razie — odpowiedział z lekką