Strona:PL Zola - Prawda. T. 2.djvu/271

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ruchem ręki Jeulic powstrzymał pochwały.
— Nie, nie; jestem zwyczajną jednostką w świętej wojnie, jestem tem, czem mię zrobiono, cała więc zasługa jest po stronie naszego mistrza... Zresztą nie jestem samotny w Maillebois; mam w pannie Mazeline najcenniejszą pomoc, rzekłbym nawet najsilniejszą podporę. Często mię pociesza i dodaje odwagi. Nie macie pojęcia, ile energii moralnej kryje w duszy ta słodka i rozsądna istota. Jej zawdzięczamy najznaczniejszą część naszego powodzenia, ona to bowiem przemieniła rodziny, za pomocą dobrych żon i matek, które wyszły z jej szkoły... Wielka to siła, kobieta, gdy jest wcieleniem prawdy, sprawiedliwości i miłości.
W tej chwili nadszedł Mignot. Lekko zrobił piechotą cztery kilometry, oddzielające le Moreux od Jouville. Zebrania niedzielne uważał za najrozkoszniejszy wypoczynek. Usłyszał słowa Joulic’a i zawołał:
— Ach, panna Mazaline! Czy wiecie, że chciałem się z nią ożenić? Nigdy nikomu o tem nie wspominałem, ale teraz mogę powiedzieć... Mimo że nie jest ładną, marzyłem wciąż o niej w Maillebois, widząc, jak jest dobra, rozumna, godna uwielbienia. Raz nakoniec wyznałem jej mój zamiar. Trzeba było widzieć, jak się stała poważna, ale uśmiechnięta i taka braterska! Wytłomaczyła mi swoje położenie. Mówiła, że jest