Strona:PL Zola - Prawda. T. 2.djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Niełatwo znaleźć męża, kiedy się jest tak małą, a ma się taki duży nos.
Dziewczynka spojrzała na nią ze zdziwieniem, nigdy bowiem nauczycielka nie wydała się jej brzydką. A jednak naprawdę była nizka, miała duży nos i szeroką twarz z wypukłem czołem i wystającemi policzkami. Tylko prześliczne oczy uśmiechały się tak mile, że cała twarz jaśniała głębokiem wdziękiem.
— Pani jest bardzo ładna — oświadczyła z przekonaniem Ludwinia. — Ja, żebym była mężczyzną, zarazbym się ożeniła z panią.
Ubawiło to ogromnie Marka, a pana Mazeline chwile smutnie milczała.
— Mężczyźni widocznie nie mają twego gustu — odrzekła, opanowawszy wzruszenie.
— Między dwudziestym a dwudziestym piątym rokiem chętnie wyszłabym była zamąż, ale nikt mię nie chciał. A teraz mam już lat trzydzieści sześć i nie myślę...
— Dlaczego? — spytał Marek.
— O, bo już pora minęła... Skromna nauczycielka elementarna, córka ubogich rodziców, nie pociąga epuzerów. Gdzie znaleść mężczyznę, który zechce się obciążyć towarzyszką, zarabiającą, przy ciężkich obowiązkach, mało i zmuszoną żyć w jakimś zapadłym kącie. Jeżeli jej się nie uda poślubić nauczyciela i połączyć dwie nędze,