Strona:PL Zola - Prawda. T. 2.djvu/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

fatalnie zostaje starą panną... Ja już się zrezygnowałam i jestem szczęśliwą.
Żywo jednak dodała:
— Naturalnie, że małżeństwo jest koniecznem, kobieta musi iść zamąż, gdyż nie żyła, nie wypełniła swego przeznaczenia, jeśli nie była małżonką i matką. Niema zdrowia ani szczęścia dla istoty ludzkiej, jeżeli nie dojdzie do kompletnego rozkwitu. Nauczając moje dziewczynki, nie zapominam nigdy, że kiedyś będą miały męża i dzieci... Tylko, jeżeli się jest zapomnianą, samotną, trzeba umieć sobie stworzyć jakiś miły kącik. Ja też wzięłam moją cząstkę i nie narzekam; jestem także matką dzieci cudzych, mam moje kochane córeczki, któremi się zajmuję od rana do wieczora. Nie jestem samotną, mam liczną nawet rodzinę.
Śmiała się wesoło, z prostotą mówiąc o swojem szlachetnem poświęceniu, jak gdyby czuła wdzięczność dla całych pokoleń uczennic, że chciały być córkami jej umysłu i serca.
— Tak to, — zakończył Marek — jeżeli życie jest dla kogo twardem, wydziedziczony sam musi wynajdować w niem powab. Jedyny to sposób zażegnania nieszczęścia.
Najczęściej przecież w ogródku, o zmierzchu Marek i panna Mazeline rozmawiali o Genowefie,