zadowolenia swej klienteli, pisał co rano, że rewizya odrzuconą zostanie przez dwie trzecie głosów, nie uspakajało to rozpaczy przyjaciół Kościoła, bo obliczenia, którym się namiętnie oddawano po domach, wprost przeciwny dawały rezultat.
W wyższem ciele nauczycielskiem panowała dyskretna radość. Wszyscy byli przekonanymi Simonistami, lecz doznali byli tyle razy zawodu, że nie śmieli się cieszyć. Rektor Forbes myślał z uczuciem ulgi o chwili, kiedy będzie wybawiony od kwestyi nauczyciela z Maillebois, tego Marka Froment, z powodu którego ciągle znosił napaści od partyi wsteczników. Pomimo, iż postanowił nie mieszać się do niczego i zdać wszystko na inspektora akademii Le Barazer’a, z tym ostatnim jednak zmuszonym był roztrząsać potrzebę załatwienia kwestyi. Samemu Le Barazer’owi przebrało się już cierpliwości i przewidywał, że przyjdzie czas, kiedy jego mądra polityka zmusi go do poświęcenia Marka. Zwierzył się z tem Salvan’owi, który się mocno zmartwił. Wesoło też i radośnie przyjął Marka, przynoszącego mu wielką nowinę o pewności rewizyi. Uściskał go i zawiadomił o blizkiem niebezpieczeństwie, które mogło zażegnać jedynie pomyślne postanowienie Sądu.
— Moje drogie dziecko, gdyby rewizya nie przyszła do skutku, dostałbyś napewno dymisyę,
Strona:PL Zola - Prawda. T. 2.djvu/105
Wygląd
Ta strona została przepisana.