Strona:PL Zola - Prawda. T. 1.djvu/84

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nie ironicznie. Zkąd ten papier pochodził? Kto go przyniósł — dziecko, czy morderca? Jakże o tem wiedzieć, skoro panie Milhomme, właścicielki sąsiedniego sklepu materyałów piśmiennych, miały w handlu podobne wzory. Simon mógł więc z przekonaniem zapewniać, że nigdy nie miał takiego w swej klasie.
— Powiedzą wszyscy moi uczniowie, że wzoru tego nigdy nie było w mej szkole, że nigdy go na oczy nie widzieli.
Było to dla Marka cenną wskazówką.
— A więc mogliby o tem świadczyć — zawołał. Wobec fałszywych wieści, że policya przyjęła u ciebie jako obciążające dowody, całkiem podobne wzory, należy natychmiast wyświetlić prawdę, trzeba zobaczyć się z twymi uczniami u ich rodziców, żądać ich świadectwa, zanim zamącą ich dziecięcą pamięć... Wymień mi kilka nazwisk; biorę na siebie tę wyprawę, odbędę ją dziś po południu.
Simon odmawiał, ufny w swą niewinność. Wreszcie wskazał na fermera Bongarda, przy drodze Desirade, mularza Doloira, przy ulicy Plaisir i oficyalistę Sovina, przy ulicy Fauche. Ci trzej wystarczą; może zresztą zajść także do owych właścicielek sklepu materyałów piśmiennych, pań Milhomme. Wszystko zostało ułożone. Marek poszedł na śniadanie, obiecując wrócić wieczorem, aby zdać sprawę ze swych poszukiwań. Ale na placu natknął się znowu na pięknego Mauraisina. Tymczasem inspektor szkół początkowych prowa-