Strona:PL Zola - Prawda. T. 1.djvu/448

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

płciową potęgę nad mężczyzną. Płeć jaśnieje w świecach ołtarza, uznają w niej drogę łaski, posługują się nią jako sidłami, w które spodziewają się złapać i pokonać mężczyznę. Cały bolesny rozkład, niezgoda współczesnego społeczeństwa pochodzi z tego rozwodu między nawpół wyzwolonym mężczyzną, a kobietą wiecznie uległą, wielbioną niewolnicą, zahypnotyzowaną przez konający katolicyzm. Zadanie tak się przedstawia: nie dać Kościołowi korzystać ze spóźnionej czułości, którą usypia nasze żony i córki, odebrać mu zasługę rzekomego wyzwolenia, jakie im daje, wyzwolić je istotnie i odebrać, ponieważ należą do nas, jak my do nich. Trzy siły wchodzą w grę; mężczyzna, kobieta i Kościół; nie trzeba, żeby Kościół i kobieta byli przeciw mężczyźnie, należy aby mężczyzna i kobieta byli przeciw Kościołowi. Para — to przecież związek, całość. Mąż i żona nie mają mocy jedno bez drugiego. Złączeni zaś ciałem i duchem stają się niezwyciężonymi, tworzą siłę żywotną, szczęście w zdobytej przyrodzie. Nagle ujrzał Marek błysk prawdy, jedyne rozwiązanie: kształcić kobietę, dać jej obok mężczyzny właściwe miejsce równej i towarzyszki, gdyż jedynie kobieta wyzwolona może wyzwolić mężczyznę.
W chwili, gdy uspokojony, pokrzepiony odzyskał odwagę do przyszłej walki, usłyszał powra-