Strona:PL Zola - Prawda. T. 1.djvu/424

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kręciła się po wspólnym pokoju przed odejściem do swojej sypialni.
— Wiesz, co się stało? Wczasie jakiegoś buntu w Algieryi, sierżant zastrzelił nieszczęśliwego Férou.
— A!
— Widziałem po południu panię Férou. szaleje z rozpaczy... To prawdziwe morderstwo, dobrowolne, obmyślane. Nie wiem, czy jenerał Jarousse, tak srogi w tej sprawie, będzie dziś spał spokojnie. Ma na sumieniu trochę krwi tego szaleńca, z którego uczyniono dzikie zwierzę.
Jakby dotknięta w swych przekonaniach, Genowefa odparła z żywością:
— Nie rozumiem dlaczego jenerał miałby źle spad, Férou nie mógł skończyć inaczej.
Marek zrobił ruch bolesnego oburzenia, powstrzymał się jednak, żałując, że wymienił jenerała, ulubionego penitenta ojca Crabot’a. Była chwila, kiedy chciano go użyć za narzędzie wojskowego zamachu stanu. Z przekonań bonapartysta, tęgi, surowy względem żołnierzy, a w gruncie jowialny, amator dobrego stołu i kobiet — co mu się chwaliło — nadawał się do tej roli; w czasie układów jednak przekonano się, że jest zbyt głupi i porzucono zamiar a kościół tolerował go tylko od biedy.
— W biednej szkółce w Moreux — przemówił