Strona:PL Zola - Prawda. T. 1.djvu/416

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

że podpis nie był jego ręki. Żaden biegły nie był wstanie przeszkodzić wyświetleniu na tym punkcie prawdy. Jego zatem objaśnienie zgodniejsze było z rzeczywistością. Przyznał, że zatrzymał się na chwilę u okna Zefiryna, że przyjaźnie rozmawiał z kaleką, że nawet połajał go, spostrzegłszy na stole wzory, bez pozwolenia przyniesione z klasy. Dalej już zaczynały się kłamstwa: on odszedł, chłopiec zamknął okno, Simon popełnił haniebną zbrodnię pod nadtchnieniem szatana, posłużył się wzorem i otworzył okno, aby dać do poznania że tamtędy uciekł morderca. Opowiadanie to, podane pierwszego dnia w dzienniku, jako pochodzące z pewnego źródła, zaraz nazajutrz zostało energicznie odwołane przez samego braciszka Gorgiasza, który osobiście zaprotestował w biurze redakcyi. Przysiągł na Ewangielię, że w dzień zbrodni wrócił prosto do zakładu, oraz że cyfry, jak wykazali eksperci, były fałszywe. Musiał przyjąć zmyślenie przełożonych, jeżeli chciał, by go popierali i ratowali. Mruczał, wzruszał ramionami, tak mu się to wydawało głupiem, poddał się przecież, przewidując niemniej w przyszłości nieuniknione zasypanie. W chwili owej, braciszek Gorgiasz był prawie pięknym w swej drwiącej bezczelności i bohaterskiem kłamstwie. Czyż nie miał za sobą Boga? czy nie dla ratowania świętego Kościoła kłamał, pewien, że rozgrze-