Strona:PL Zola - Prawda. T. 1.djvu/415

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

z gwałtownym żalem; obu rękami bijąc się w piersi, tarzając się w błocie; poczem wstawał rozgrzeszony, spokojny, z wyzywającą pogodą czystego sumienia. Zapłacił, nie był nic winien aż do nowego grzechu, w który mdłe ciało popychało go prędko. Dzieckiem rósł jak włóczęga, latał po lesie, zaczepiał dziewczyny. W zakonie odznaczał się brakiem umiarkowania: żarłoczny, pijak, gwałtowny i lubieżny. Gdy jednak ojcowie Philibin i Crabot wyrzucali mu jakąś grubą swawolę, z miną pokorną, a zarazem drwiącą i groźną odpowiadał: żali jest kto bez grzechu? czyż nie potrzebujemy wszyscy pobłażania? Bawił ich i przerażał, a zawsze zyskiwał przebaczenie, gdyż żal jego zdawał się wielkim i szczerym. Często skazywał się na tygodnie całkowitego postu, lub nakładał na brzuch nabita gwoździami włosiennice. Zawsze też był dobrze widziany u przełożonych, którzy uważali w nim prawdziwy duch zakonny: rozpasane żądze mnicha, odkupywane biczowaniem pokutnem.
W pierwszych zwierzeniach, uczynionych redaktorom „Małego Beaumontais“, braciszek Gorgiasz zanadto się wygadał. Zwierzchnicy nie zdążyli zapewne podsunąć mu swojej wersyi, a sam był zanadto inteligentny, aby nie odczuć całej bezsensowności tej historyi. Wobec odkrycia nowego wzoru uważał, iż było absurdem utrzymywać,