Strona:PL Zola - Prawda. T. 1.djvu/395

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

cił do szkoły przed jedenastą. Polidor i inni świadkowie zeznali to na procesie.
Patrzał na nią uważnie a myślą przerabiał całą historyę. Dawne przypuszczenia stawały się rzeczywistością, niezbitą pewnością. Widział, jak braciszek odprowadza Polidora, potem powraca w noc gorącą, zatrzymuje się przed otwartem oknem Zefiryna; słyszał, jak rozmawia z napół rozebranem dzieckiem, potem przekracza nisko położone okno, pod pozorom oglądania obrazków, następnie rzuca się, ogarnięty nagłym szałem na widok bladego ciała anielskiego kaleki, obala go na ziemię, głusząc krzyki, a gdy dziecko zgwałcił i udusił, ucieka, zostawiając okno na oścież otwarte. Ze swojej kieszeni wyjął numer „Le Petit Beaumontais“, aby zrobić knebel, a w zmieszaniu nie spostrzegł, że razem z dziennikiem wyciągnął wzór pisma. Nazajutrz zaś, po odkryciu zbrodni, ojciec Philibin, nie mogąc usunąć wzoru, który pomocnik Mignot był widział, musiał poprzestać na oddarciu narożnika, aby zniszczyć przynajmniej pieczęć, niezawodny dowód pochodzenia.
Zwolna, poważnie oświadczył Marek:
— Winowajcą jest braciszek Gorgiasz, wszystko za tem przemawia, przysięgam!
Gwałtowny protest rozległ się przy stole. Pani Duparque dławiła się gniewem. Pani Ber-