Strona:PL Zola - Prawda. T. 1.djvu/357

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Które kocha i pracuje dla szczęścia drugiego?... Ja tu jestem winny i boję się, że już zapóźno dla naprawienia złego. Powinienem był wskazać ci, gdzie jest prawda i sprawiedliwość.
Oburzyła się ostatecznie na stanowcze słowa męża.
— Zawsze to samo! niemądra uczennica, której trzeba otwierać oczy... Ja właśnie wiem, gdzie jest prawda i sprawiedliwość. Ty nie masz prawa wymawiać tych słów.
— Nie mam prawa?
— Nie, bo ugrzęzłeś w tym potwornym błędzie, w tej ohydnej sprawie Simona, a nienawiść względem kościoła popycha cię do najgorszej niesprawiedliwości. Jeżeli taki jak ty człowiek dochodzi do pogardzania prawdą i sprawiedliwością, jeżeli dotyka i czerni sługi boże — doprawdy, lepiej myśleć, że postradał zmysły.
Dotarł teraz Marek do podstawy zarzutów Genowefy. Sprawa Simona spoczywała na dnie mądrej, zręcznej roboty, której miał przed sobą skutek. Jeżeli starano się opanować jego żonę, zrobić z niej śmiertelną broń przeciw niemu, to głównie dlatego, aby ugodzić weń jako w bojownika prawdy, przyszłego mściciela sprawiedliwości. Należało go unicestwić, w ten bowiem sposób można było zapewnić winnym bezkarność. Przemówił drżącym z bólu głosem: