Strona:PL Zola - Prawda. T. 1.djvu/222

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rzy okrutnego, zaborczego bóstwa, panującego nad ohydnem spłoczeństwem dzisiejszem. Papież polityk, prowadził kampanię, aby wypędzić z Francyi swobodę a zdobycze jej, w imię wolności, przywłaszczyć sobie. Założyciele zaś republiki, wobec rzekomego złożenia broni ze strony kościoła, uznali się naiwnie za zwycięzców. Uspokoili się i przez zbytek tolerancyi wyciągnęli doń rękę, święcąc nadejście nowego ducha zgody, pokoju i zjednoczenia wszystkich wierzeń w jedną religię patryotyzmu. Skoro republika tryumfowała, dlaczegóżby nie miała przygarnąć wszystkich swych dzieci, nawet opornych, które ją zawsze pragnęły zdusić? Dzięki jednak tej pięknej szlachetności, robota dalej ryła się pod ziemią, wygnane zakony wracały jeden za drugim, odwieczne dzieło podboju i zaboru postępowało bez wytchnienia, kolegia jezuitów, dominikanów i innych zakonów, zajmujących się nauczaniem, zaludniały powoli swymi wychowańcami, lub zwolennikami urzędy, sądownictwo, armię a szkółki braciszków i siostrzyczek wywłaszczały bezpłatne, przymusowe, świeckie szkoły elementarne. Szło wszystko tak dobrze, że przebudzony nagle kraj ujrzał się całkiem w rękach papieża, mającego swoich ludzi na najlepszych stanowiskach organizmu państwowego a przyszły swój lud, chłopów, robotników i żołnierzy pod władzą zakonników.
W niedzielę Marek był właśnie świadkiem widowiska, które uderzająco potwierdzało jego wnioski. Ciągle jeszcze się wahał, czy przyjąć propozycyę