Strona:PL Zola - Pogrom.djvu/558

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i zarażały powietrze, wstrząsane przez pędzącą wodę. Wszyscy żołnierze, którzy napili się tej obrzydliwej wody, dostawali nudności i krwawej biegunki, po strasznym bólu brzucha.
Trzeba się było jednak zdecydować na coś. Maurycy wytłomaczył, że woda przegotowana, nie może być szkodliwą.
— A więc idę — rzekł Jan i zabrał ze sobą Lapoulle’a.
Gdy nakoniec kociołek stanął przy ogniu, pełen wody i mięsa, zapadła noc ciemna. Loubet oskrobał buraki, chcąc je ugotować w rosole, prawdziwa strawa z tamtego świata, jak mówił; i wszyscy podniecali ogień, podkładając pod kociołek szczątki taczek. Wielkie ich cienie tańczyły dziwacznie w głębi tej dziury skalistej. Ale nie mogli dłużej wytrzymać, rzucili się na rosół nieczysty, podzielili mięso rozdzierając je drżącemi palcami, nie czekając na rozkrajanie go nożem. Pomimo to wszystko, brali się do jedzenia ze wstrętem. Nie było soli, żołądek nie chciał zatrzymać tego ckliwego rosołu z buraków, lepkiego, podobnego ze smaku do gliny, tych kawałków mięsa na pół ugotowanego. Zaraz też poczęli wymiotować. Pache nie mógł jeść dalej, Chouteau i Loubet przeklinali tę dyabelską szkapę, którą z takim trudem zabili, i która wywołuje tylko boleści brzucha. Sam tylko Lapoulle jadł obficie; ale o mało nie umarł w nocy, gdy powrócił z trzema innymi pod topole kanału dla przespania się.