Strona:PL Zola - Pogrom.djvu/377

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mej ujrzano, jak się tam sadowił pułk żuawów; tym sposobem generał Douay, uspokojony, zgodził się posłać na pomoc dwunastemu korpusowi zbyt zagrożonemu, dywizyę Dumont. Ale w kwadrans potem, gdy przekonał się o postawie spokojnej swego lewego skrzydła, gdy wracał, ujrzał, że wzgórze było puste. Już niebyło tam żuawów, opuszczono płaszczyznę, której pod piekielnym ogniem bateryi z Fleigneux niepodobna było utrzymać. Zrozpaczony, przewidując klęskę, pognał gwałtownie na prawe skrzydło i znalazł się wśród dywizyi Dumont, cofającej się w nieładzie, przerażonej, zmieszanej ze szczątkami pierwszego korpusu. Ten ostatni po pierwszem cofnięciu się nie mógł odzyskać swych pozycyj pierwotnych, zmuszony do pozostawienia Daigny w rękach dwunastego korpusu saskiego, a Givonny w rękach gwardyi pruskiej, i cofał się ku północy, naprzełaj przez las Garenne, szarpany przez baterye, które nieprzyjaciel ustawiał na wszystkich wzgórzach na całej przestrzeni płaszczyzny. Straszliwa obręcz ognia i żelaza ściskała się, część gwardyi szła na Illy z zachodu na wschód obchodząc wzgórza, podczas gdy ze wschodu na zachód po za korpusem jedenastym, w którego ręku było Saint-Menges, korpus piąty posuwał się ciągle, przechodził Fleigneux, popychał swe działa ciągle naprzód, z bezwstydnem zuchwalstwem, tak dalece przekonany o nieuctwie i niemocy wojsk francuzkich, że nieoczekiwał nawet na