Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/559

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wa stała się teraz ogólną, lecz pan de Bourdeu zauważył, że oczy obeccych często były ku niemu zwrócone i każdy zdawał się składać powinszowania jemu, jako tryumfatorowi przyszłych wyborów. W tem mniemaniu przeżył rozkosznie parę godzin, czując przedsmak przyszłej popularności.
Ksiądz Bourrette, który dotychczas spokojnie siedział oparty o poręcz krzesła, rzekł, rozglądając się po winie, oplatającem altanę:
— Zadziwiająca rzecz, o ile winogrona prędzej dojrzewają na słońcu aniżeli w cieniu!
Skutkiem tego spostrzeżenia, zaczął objaśniać doktór Porquier:
— Właściciele winnic w północnych departametach obrywają liście, rosnące w pobliżu zawiązków na winogrona. W wielu razach, tylko dzięki temu, winogrona dojrzewają.
Zaczęto obszerniej poruszać ten temat rozmowy, gdy Seweryn, ukrywszy z kolei chustkę, zaczął wołać:
— Gore, gore! Lecz zawiesił ją w tak widocznem miejscu około ogrodowej furtki, że ksiądz Surin spostrzegł ją natychmiast. Teraz on ją musiał ukryć i uczynił to tak zręcznie, że młodzież szukała jej przeszło pół godziny po całym ogrodzie, nie mogąc znaleźć, pomimo wszelkich usiłowań. Wobec tego ksiądz Surin ukazał ją leżącą wśród kwietnika w widocznem bardzo miejscu, lecz tak umiejętnie zwiniętą, że zupełnie wyglądała jak biały, zwy-