Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/444

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Młodzież grała w wolanta, napełniając zaułek głośnemi wybuchami śmiechu. Ksiądz Bourette bywał też częstym gościem i opowiadał budujące wydarzenia i anegdoty, których tylko pan Maffre wysłuchiwał do końca. Pani Rastoil raz tylko jeden spotkała się tutaj z panią Delangre i chociaż rozmawiały z sobą z ceremonialną grzecznością, w oczach ich wszakże można było dostrzedz płomyki nienawiści pozostałej za lat dawnych, gdy z sobą rywalizowały w zapałach miłośnych. Pan Delangre rzadko przekraczał furtkę ogrodu państwa Mouret. Państwo Paloque, ci części goście w podprefekturze, unikali godzin, w których pan Péqueur des Saulaies składał wizytę proboszczowi, pani sędzina bowiem była w niepewności, jakie powinna zająć stanowisko po zaszłej scenie w ochronce pod wezwaniem Przenajświętszej Panny. Wiernie stałym gościem był pan de Coudamin. Wytwornie ubrany, w świeżych rękawiczkach, zasiadał to na jednem, to na drugiem krzesełku i, bawiąc innych, bawił się sam, drwiąc ze wszystkiego i ze wszystkich. Kłamał, dowcipkował, opowiadał słone żarciki i dopatrywał się nitek wiążących się intryg. Przeważnie lubił towarzystwo młodzieży, z którą wyśmiewał się ze „starych”, lub też rozweselał panny, opowiadając im na ucho wybrane dla nich anegdoty.
— Panienki, chodźcie tu do mnie! — wołał z uśmiechem. — Zostawmy starych, niech się sami bawią...