Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/445

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Któregoś dnia o mało że nie uderzył księdza Surin, niezadowolony z niego przy grze w wolanta. Narzucał się młodemu towarzystwu i częstokroć dokuczał. Ofiarą jego drwinek był syn pana Rastoil, chłopak prostoduszny, który wszystkiemu zwykł był wierzyć. Obecnie napadał nań, że zbyt natarczywie umizga się do jego żony; przybierając srogą minę zazdrosnego męża, piorunował go wzrokiem, tak że Seweryn bladł i ocierał pot występujący na czoło. Sprawiało to panu de Condamin tem większą uciechę, iż Seweryn rzeczywiście począł czuć niezwykły afekt ku ładnej żonie nadzorcy wód i lasów i, zapatrzony w nią, drżał, pragnąc by to uszło niepostrzeżenie przed wzrokiem zazdrośnika.
Wobec panien Rastoil, pani de Condamin zachowywał się z wyszukaną galanteryą młodego wdowca, wahającego się w wyborze pomiędzy dwoma pięknościami. Były one przedziwną dla niego zabawką. Chociaż były już nie pierwszej młodości, kręciły się bowiem około trzydziestki, uważał je za podlotki, mówił do nich jak do pensyonarek i zachęcał do gier dziecinnych. Pewnego razu, popatrzywszy na syna pana Delangre, szepnął do ucha doktorowi Porquier, czyniąc aluzyę do dawnego miłosnego stosunku pani Rastoil z merem:
— Która z tych panien jest jego siostrą?... Czy Aniela, czy też Aurelia?... Nikt tego nie wie, nikt ego nie odgadnie, najprędzej siostrami Lucyana są obiedwie. Tak wnioskując, nie można się