Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/443

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zów! Tak, z trzynastu, sam je przerachowałem, więc wiem na pewno. Ośmieszył się tem przemówieniem! Biedny margrabia de Lagrifoul!
Tu ksiądz Faujas podniósł palee w górę i rzekł łagodnie z prostodusznym uśmiechem:
— Panowie, ostrzegam, że tutaj się nie mówi o sprawach dotyczących polityki!...
Podprefekt był zajęty rozmową z panem Rastoil i obadwaj udawali, że nie słyszeli mówiących. Pani de Condamin spojrzała na nich i uśmiechnąwszy się przelotnie, prowadziła dalszą indagacyę księdza Surin:
— Wszak prawda, że komże praczki zwilżają wodą z gumą, by nadać im trochę sztywności?...
— Tak. Niektóre praczki używają krochmalu, lecz to jest zły sposób. Matuje bowiem muślin, robi go sztywnym i łatwo przecierającym się przy lada zagięciu.
— Otóż i ja jestem tego zdania — odpowiedziała. — A proszę sobie wyobrazić, że nie mogę wymódz na mojej praczce, by się obchodziła z mojemi spódnicami jak z komżami, chociaż wiem, że niemało ich prasuje.
Ksiądz Surin zalecił jej swoją praczkę i zapisał jej adres na odwrotnej stronie swej kartki wizytowej. Na zebraniach u księdza Faujas rozmawiano o pogodzie, o żniwach i urodzajach, o wiadomościach bieżących, nawet o praczkach i strojach damskich, lecz nigdy nie poruszano polityki. Rozmowa była zawsze ogólna, ożywiona i wesoła.