Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/442

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

obozu politycznego, którego jesteśmy przedstawicielami... Podprefekt też to rozumie... przy spotkaniu na ulicy udajemy, że się nie znamy i nie kłaniamy się sobie... Stało się to samo przez się, bez wspólnego porozumiewania się w tej kwestyi... lecz jest to człowiek inteligentny i równie jak my zajmujący się polityką...
— Tak — zauważył eks-prefekt — pan Péqueur des Saulaies niezmiernie zyskuje przy bliższem poznaniu.
— Tak — potwierdził pan Rastoil. — Bardzo jestem zadowolony, że go poznałem... Również jestem rad ze znajomości z księdzem Faujas. Cóż to za zacny człowiek! Wiesz, co mój kochany, mużna nic sobie nie robić z plotek i zawiści ludzkiej, gdy się ma do czynienia z podobnymi do nich ludźmi i na nic nie zważając, będę chodził odwiedzać proboszcza, przy każdej okazyi.
Pan de Bourdeu był zaniepokojony kwestyą zbliżających się wyborów. Nieco stracił na humorze, utrzymując, że to upały tak na niego wpływają. Budziły się w nim różne skrupuły, z których się zwierzał przed panem Rastoil, licząc, że przyjaciel zdoła je uspokoić i rozwiać. Wreszcie pocieszał się tem, że w ogrodzie państwa Mouret nigdy nie mówiono o polityce. Raz wszakże sam o tem zaczął, zwracając się do doktora Porquier:
— Doktorze, czyś czytał dzisiejsze sprawozdanie z posiedzenia Izby?... Margrabia, nasz deputowany, po raz pierwszy zabrał głos. Ale mowę miał krótką, bo składającą się z trzynastu wyra-