Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/428

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

bezreligijnym. Ciężka to zbrodnia, lecz trzeba mieć nadzieję, że się wreszcie upamięta i zacznie wypełniać obowiązki przez kościół nałożone.
Pani Faujas rozgospodarowała się na dobre w mieszkaniu państwa Mouret. Bezustannie dreptała pomiędzy stołowym pokojem, a kuchnią, pełno jej, było w sieni, na korytarzu, wszędzie. Mouret, spotykając ją na każdym kroku, przypominał sobie dzień jej przybycia, gdy odziana w czarny łachman, mający być suknią, stała, trzymając oburącz wielki kosz przed sobą i wyciągała szyję, chcąc wszystko w domu obejrzeć, jakby chciała sprawdzić wartość rzeczy wystawionych na sprzedaż. Otóż stała się teraz posiadaczką tego domu i zawartych w nim sprzętów a nawet ludzi, wypierając ich zwolna z pod dachu rodzinnego.
Od czasu, jak ksiądz Faujas wraz z matką stołowali się na dole, państwo Trouche prawie samodzielnie rządzili na drugiem piętrze. Stawali się hałaśliwymi. Coraz częściej i głośniej rozlegały się po domu trzaskania drzwiami, swary małżeńskie, dolatujące słowa. Pani Faujas przerywała wtedy prowadzoną rozmowę z Różą i wlepiała oczy w sufit, jakby to spojrzenie miało uspokoić przewracanie się mebli i hałaśliwość państwa Trouche, będących o dwa piętra wyżej. Róża wzdychała w takiej okazyi, mówiąc, że biedna pani Olimpia już wiele zła w życiu przebyła. Którejś nocy, proboszcz usłyszał jakiś niezwykły szmer na schodach. Wstał z łóżka i, zapaliwszy