Przejdź do zawartości

Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/419

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ce zaczęła pożyczać żelazka, rondli, rożna. Wszakże okazało się, że przed kominkowym ogniem nie można było upiec baraniej pieczeni na rożnie, więc opowiedziała to Róży, która natychmiast nakładała całe naręcze drzewa w piec nad fajerkami i zaczynała sama obracać zniesione na dół pieczyste, mówiąc:
— Przecież nasza kuchnia jest obszerna i wybornie możemy razem w niej gotować. Zmieścimy się tutaj obiedwie... niech pani rozporządza naszą kuchnią jak swoją... Doprawdy, nie wiem, jak pani dawała sobie radę dotychczas, gotując na swoim kominku... Takie schylanie się jest bardzo niezdrowe... jabym się była oddawna rozchorowała... Ale to wszystko jest wina pana Mouret! Jakże to można wynajmować misszkanie, nie urządziwszy w niem kuchni! To tylko on mógł się dopuścić takiego nadużycia! i widać, że państwo jesteście bardzo dobrymi, żeście to znosili bez narzekania. Oj tak, z takimi ludźmi jak państwo, to aż miło człowiekowi żyć i spotykać się na świecie!
Niewiele dni minęło a pani Faujas gotowała swoje śniadania i obiady w kuchni państwa Mouret. W pierwszych czasach przynosiła swoje węgle, oliwę i przyprawy. Zwolna jednak zaczynała zapominać o tem a Róża nie pozwalała jej trudzić się chodzeniem po schodach, mówiąc, że ma pełną szafę wszystkiego co potrzeba.