Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/85

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Saccard dopiero otworzył jej oczy, prosząc aby mu pozwoliła sprawdzić i przejrzeć rachunki, co zresztą uczynił zupełnie bezinteresownie — li tylko dla przyjemności zaprowadzenia ładu w tym tańcu milionów, który go rozgorączkowywał i roznamiętniał. Nigdy dotąd nie okazał się tak skrupulatnie uczciwym. W rozległej tej i nader skomplikowanej działalności stał się jednym z najczynniejszych i najgorliwszych współpracowników, nie dając czasu a nawet własnych pieniędzy, znajdując najwyższą nagrodę w rozkoszy, jaką mu sprawiał widok olbrzymich sum, przechodzących mu przez ręce. W Domu pracy jego tylko znano, gdyż księżna, zamknięta w swoich trzech pokoikach jak niewidzialne a dobroczynne bóstwo, nie bywała ani tam, ani w żadnym innym z urządzonych przez siebie zakładów; błogosławiono go tam, uwielbiano, okazując mu bezgraniczną wdzięczność, której ona jakoby przyjąć nie chciała.
Bezwątpienia w owej już epoce Saccard żywił w duszy mglisty zamiar, który przekształcił się w gorące a ściśle określone pragnienie od chwili jego zamieszkania w pałacu Orviedo. Dlaczegóż nie miałby poświęcić się całkowicie administracyi tych licznych dobroczynnych zakładów? Dręczony tysiącem wątpliwości, pokonany na polu spekulacyi, nie wiedział jaką drogą odzyskać na nowo majątek; cóż więc dziwnego, że myśl zostania szafarzem tylu skarbów, skanalizowania tych