Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/84

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mury, kuchnie a fajansowemi ścianami, tak wielkie, że możnaby w nich ugotować odrazu całego wołu; rozległe sale jadalne bogato dębem wyłojone; sypialnie pełne światła i jasnemi obiciami ozdobione; łóżeczka i infirmerya urządzone z niezrównanym komfortem; szerokie schody i korytarze latem pełne świeżego powietrza a zimą ogrzane; gmach cały potokami światła oblany, mający świeży, młodzieńczy pozór, świadczący wymownie o wielkiem bogactwie założyciela. Gdy zaniepokojony budowniczy, zdziwiony tym przypychem, napomknął o szalonych kosztach, księżna jednem słowem zamykała mu usta: sama opływając w dostatki, chciała podzielić się z ubogimi i osłodzić nędzny żywot tych, którzy pracują na zbytek bogaczy.
Jedyną myślą jej, jedynem marzeniem było obsypanie nędzarzy dobrodziejstwy; pragnęła, aby zasiedli do stołu wraz z wybranymi tego świata, aby spoczęli po trudach w wygodnem mieszkaniu i w ciepłem miękiem łóżku. Nie dawała im jałmużny w postaci kromki chleba lub nędznego barłogu ale postanowiła uprzystępnić im życie spokojne, aby prawem odwetu zaznali wreszcie rozkoszy będących dotąd zwycięzców tylko udziałem. Niestety jednak, szlachetna jej rozrzutność sprawiała, że okradano ją bezczelnie: nie licząc już strat wynikających z braku kontroli, zgraja przedsiębiorców żyła jej kosztem, marnotrawiąc grosz dla biedaków przeznaczony.