Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/490

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

co począć, nie znającą procedury prawnej... chce ją nastraszyć i zmusić do płaczu. Ach! łotr! złodziej! złodziej! Busch, do wściekłości doprowadzony, bił się w piersi, krzycząc jeszcze głośniej od niej: cóż to? czyż on także nie jest uczciwym człowiekiem? przecież on kupił tę wierzytelność i zapłacił za nią gotówką. To mu się prawnie należy i raz wreszcie sknńczyć z tem trzeba! Jednakże, gdy jeden z tych brudnych jegomościów podszedł do komody z bielizną i chciał wyciągnąć szufladę, Marcela stawiła się tak ostro, grożąc zwołaniem ludzi z całego domu i z ulicy, że przestraszony żyd zmiękł nieco. Wreszcie po zaciętej półgodzinnej kłótni, zgodził się poczekać do dnia następnego ale zaklinał się, że zaraz nazajutrz wszystko im zabierze, jeżeli nie zapłacą całej należności co do grosza... Ach! jakiż wstyd ogarnął Marcelę!... teraz jeszcze płonęła rumieńcem na samo wspomnienie ohydnej tej sceny!... Ci brudni ludzie, tak bezwstydni, ubliżający jej skromności, dotykający nawet jej łóżka i zapowietrzający zaciszny pokoik, w kórym po ich odejściu musiała obadwa okna na rozcież otworzyć!...
Ale większe jeszcze zmartwienie miało dotknąć tego dnia Marcelę. Po długim namyśle postano wiła pobiedz natychmiast do rodziców i pożyczyć od nich potrzebną sumę, tak aby wieczorem, gdy mąż powróci do domu, nie doprowadzać go do rozpaczy, lecz rozśmieszyć raczej opowiadaniem po-