Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/489

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

postępowania. Nie poddawała się jednak, zapowiadając, że mąż jej nie przyjdzie na śniadanie, ona zaś w jego nieobecności niczego dotknąć nie pozwoli. Wówczas pomiędzy tymi trzema podejrzanymi ludźmi a młodą kobietą na pól rozebraną, z włosami rozpuszczonemi, rozpoczęła się przykra, niepodobna do opisania scena: oni zaczęli spisywać rzeczy, ona zamykała szafy, rzucała się na drzwi, nie pozwalając im dotknąć najmniejsze go drobiazgu. Broniła zaciekle malutkiego mieszkanka, którem tak się szczyciła... mebelków, które niedawno kazała odpoliturować... perkalowych portyer i firanek, które własnoręcznie upinała z takiem staraniem.. Z nieustraszoną odwagą krzyczała, że po jej trupie chyba dostaną się do tych rzeczy i obelgami obrzucała Buscha, nazywając go łotrem i złodziejem. Tak! jest on złodziej, bo bezczelnie upomina się o siedemset trzydzieści franków piętnaście centymów za należność trzystu franków... należność, do której nabył praw zapewne za jakie pięć franków, kupiwszy je razem z kupą gałganów i starego żelaztwa!.. Przecież oni drobnemi sumkami dali już przeszło czterysta franków a ten złodziej mówi o zajęciu mebli za dług trzystu kilkudziesięciu franków, które im jeszcze obce ukraść... Czyż nie wie, że oni są uczciwi ludzie i że z pewnością zapłaciliby mu wszystko natychmiast, gdyby mieli pieniądze? I teraz, wyzyskując położenie, korzysta z tego, że ją zastał samą, nie wiedzącą