Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/239

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

których urzędnicy musieli mieć ciągle stosunki z publicznością, a zatem rozmaite kasy, wydział emisyjny i wszystkie bieżące czynności banku; na piętrze zaś mieściła się dyrekcya, korespondencya, rachunkowość i wydział reklamacyi — słowem wszystko, co stanowiło wewnętrzną działalność banku. Na całej tej niewielkiej przestrzeni pracowało ogółem przeszło dwustu urzędników. Chociaż kręcili się tu jeszcze robotnicy przybijający ostatnie gwoździe, słychać już było w głębi dźwięk złota. Każdego, kto tu wchodził, na samym wstępie uderzał surowy pozór tradycyą już ustalonej sumienności — pozór przypominający nieco zakrystyę. Niezawodnie przyczyniała się do tego sama miejscowość — ten stary, wilgotny, czarny i cichy pałac ocieniony drzewami sąsiedniego ogrodu. Wchodziło się tu jakby do domu poświęconego modlitwie i pobożnym ćwiczeniom.
Pewnego popołudnia, powracając z giełdy, Saccard sam doznał takiego wrażenia. Zdziwiło go to, ale wynagrodziło brak przepychu, którego tak pragnął. Natychmiast też wyraził swe zadowolenie pani Karolinie:
— A jednak, jak na początek, bardzo tu ładnie u nas — rzekł. — Wygląda to jakoś ponętnie a zarazem uroczyście, jakby kaplica domowa... Zobaczymy, co się da zrobić później... Dziękuję pani serdecznie za wszystkie trudy, jakie ponosisz od wyjazdu brata.