Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/201

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

szych kandydatów i zdaje mi się, że będę mógł umieścić pana w biurze emisyjnem...
Jantrou przerwał mu żywym gestem:
— Dziękuję panu serdecznie za ten dowód pamięci... Ale ja przyszedłem tutaj z pewną propozycyą...
Nie wypowiedział jednak odrazu swego projektu, ale zaczynając od różnych ogólników, za pytał między innemi, o ile dzienniki przyjmą udział w tworzącym się Banku powszechnym. Saccard zapalił się natychmiast, oświadczył, że pragnie jak największego rozgłosu i że dla pozyskania go nie pożałuje pieniędzy. Nie trzeba pogardzać żadną, nawet najmarniejszą trąbką, bo wszelka wrzawa przynosi zyski choćby dlatego, że wszyscy ją słyszą. Jedynem jego marzeniem było pozyskać wszystkie dzienniki, ale to byłoby zbyt kosztownem.
— A może pan masz ochotę zorganizować nam porządną reklamę? — zawołał wreszcie. — To wcale niegłupia myśl! Musimy o tem pogadać.
— I owszem, później o tem pomówimy. Ale czy nie chciałbyś pan posiadać własnego... swego własnego dziennika, którego ja byłbym redaktorem?... W każdym numerze poświęciłbym za wsze jedną stronę waszej działalności. Możnaby dać to artykuł śpiewający wasze pochwały, to krótką wzmiankę zwracającą na was uwagę, to jakąś aluzyę w artykule traktującym o zupełnie innej kwestyi, to wreszcie prowadzić stale pole-