Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/858

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mimo wszakże owych kartek, ileż jeszcze trudu przedstawiało wyprawienie owych czternastu nadzwyczajnych i wyjątkowych pociągów, wyjeżdżających jeden za drugim w ciągu kilkunastu godzin!... Trzeba było bowiem pamiętać, aby zwykłe pociągi znajdowały zwykły swobodny przejazd.
Piotr, trzymając swą walizkę w ręku, przybył na dworzec sam, Marya bowiem zapragnęła w ostatniej chwili, iść jeszcze raz przed grotę, by znów tam klęknąć i gorejącem sercem złożyć pożegnalną, pełną wdzięczności podziękę przed statuą Przenajświętszej Panny. Poszła tam z panem de Guersaint, Piotr zaś został w hotelu, by zapłacić rachunek. Przyrzekli mu, iż opuszczając grotę wezmą powóz, zatem najwyżej za kwadrans powinni przybyć na dworzec. Postanowił tymczasem odnaleźć wagon, którym tutaj przyjechali i złożyć w nim swoją walizkę. Nie była to rzecz łatwa, wreszcie po dość długiem poszukiwaniu odnalazł wagon, poznawszy go po wielkiej białej karcie, na której wypisane były nazwiska pani de Jonquière, siostry Hyacynty i siostry Klary. Od trzech dni jak tu przybyli, nie zdjęto nawet tej karty, kołysała się swobodnie na słońcu czy deszczu, wyczekując chwili wyjazdu. Wszedłszy do wagonu, Piotr przypomniał sobie towarzyszów podróży; stos poduszek oznaczał miejsce zajmowane przez pana Sabathier; tuż niedaleko, dostrzegł na ławce szramę wyrytą okuciem skrzyn-