byciu!... Doprawdy mógł nieco poczekać. Lecz trudna rada, najlepiej o tem nie myśleć... i zagłuszyć cierpienie radością wczoraj doznaną... o bardzo jestem zadowolony z tegorocznych rezultatów!
— Tak, tak, jest się czem radować! — odezwał się ojciec Massias głosem drżącym od wzruszenia. — Możemy być słusznie dumni i szczęśliwi, a serca nasze powinna przepełniać wdzięczność i miłość za łaski doznane.... Bo oprócz panny de Guersaint wielu innych chorych doznało pocieszenia i poratowania... Trudno nawet zliczyć cuda, któremi nas niebo raczyło obdarzyć... Iluż głuchych odzyskało słuch! Iluż pokrytych ranami wyjednało sobie ich zagojenie, nawet blizny im poznikały, a umierający suchotnicy powstali na nogi, jedzą z apetytem i nietylko chodzą o własnych siłach, lecz tańczyć się zdają w nadmiarze radości! Biały pociąg przywiózł konających, a uwozi ztąd zmartwychpowstałych! Chwała niechaj będzie Panu za tyle łask szczodrobliwych!
Uniesiony wyegzaltowaną wiarą, ojciec Massias nie widział chorych w około siebie. Według niego łaska spłynęła zupełna, tryumf groty działał nań oślepiająco. Szli zwolna we trzech tuż wzdłuż pociągu i uśmiechali się do chorych, którzy zwolna zapełniali przedziały, przemawiali uprzejmie do pątników, zatrzymywali się przy noszach i pocieszali bezwładnych. Jakaś
Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/856
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.