Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/791

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

co wiesz teraz o mnie, straciłeś dla mnie szacunek, przynależny uczciwej kobiecie?
Piotr czuł się niewymownie wzruszony jej szczerością, gwałtownością uniesień i głębokiem cierpieniem jej życia. Czyż nie była ona upostaciowaną żądzą szczęścia miłości, tego tchnienia potężnego, będącego, pragnieniem istot żyjących, a którego płomień wszechwładny czystym jest samorodną swą siłą. Litość współczująca owładnęła Piotra i stała się przebaczeniem:
— Pani wzbudzasz we mnie gorące współczucie i najwyższy szacunek.
Zamilkła, popatrzyła na niego wielkiemi swemi oczami, w których łzy się lśniły i niespodziewanie pochwyciwszy obie jego dłonie mocno uścisnęła je rozpalonemi swemi paluszkami. Nie rzekłszy już słowa, wybiegła z pokoju i znikła w głębokości korytarza, z lekkością powiewnego zjawiska.
Gdy odeszła, Piotr doznał gwałtowniejszego jeszcze wzburzenia, połączonego z cierpieniem. Roztworzył okno, by świeży napływ powietrza rozproszył i uniósł atmosferę miłości, jaką pozostawiła tu po sobie. Już przed paru dniami, gdy odkrył, iż tuż obok ukrywa się kobieta miłością tutaj przygnana, doznał wzruszenia i trwożnej wstydliwości; mówił sobie, iż ciało mści się i tryumfuje pośród mistycznej egzaltacji roznieconej wpływem niepokalanej groty. Trwoga ta na nowo go opanowała i widział jaśniej, aniżeli poprzednio wszechwładną siłę zmysłów, nieprzezwy-