Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/790

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ich serc rozdarciem! Dreszcz, wstrząsający teraz jej ciałem był wywołany wspomnieniem tej okrutnej chwili rozstania; ból przez nią doznawany, cierpienie, tęsknota za rajem, który porzucała, przemieniły chwilowo jej naturę — zapominała się, i ta zawsze milcząca kobieta odsłaniała swe życie, wypowiadając jego katusze i jego rozkosze. Ach ten uścisk pożegnalny, to zjednoczenie ciał ostatnie, ten szał boskiej jedności, jakże okrutnem czyni rozstanie! Jakże srogą pozostawia ranę to dotkliwe rozdarcie ciał zespolonych, a teraz rozłączonych na długo, na bardzo długo! Ileż dni upłynie, ile nocy, bez nadziei widzenia się z sobą!
Myśli te wzruszyły serce Piotra, uprzytomniał sobie katusze, cierpiane przez ciało, namiętnością płonące, więc znów ze współczuciem powtórzył poprzednio wyrzeczone słowa:
— Biedna kobieto...
— A czy pomnisz, księże Piotrze, do jakiego piekła powracam?... Żyć w niem muszę tygodnie, miesiące, rok cały i cierpieć bez skargi, w oczekiwaniu tych trzech dni rozkoszy! Teraz przecież skończyło się moje szczęście, niebo moje zamknięte przedemną i rok cały wyczekiwać będę tych nowych trzech dni upragnionych!... Tak, mam wszystkiego trzy dni i trzy noce szczęścia! Czyż dziwić się można, iż pragnę ich użyć z całą gwałtownością mojej natury? Ach, ja tak bardzo jestem nieszczęśliwa w życiu codziennem, iż śmiało pytam się ciebie, księże Piotrze, czy pomimo tego,