Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/696

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i rozbijały dźwiękiem swym powietrze, radość weselna drgała i unosiła serca w górę.
— „Magnificat, anima mea, Dominum”.
Hymn ten dziękczynny prześpiewano już raz przed grotą, lecz teraz zabrzmiał on świeżo z radością tryumfu.
Podniecona nadmiarem własnej szczęśliwości, porwana radosnym i tryumfalnym pochodem procesyi, Marya stąpała wzdłuż balustrady pnącej się ku górze jak we śnie uroczym, coraz rozkoszniejsze roztaczającym widzenia. W miarę jak coraz wyżej pięła się ku jaśniejącej w górze Bazylice, zdawało się jej, iż wzrasta na siłach; zmartwychpowstałe jej nogi, tak długo obumarłemi będące, niosły ją lekką i zdrowiem promieniejącą. Wózek, który ciągnęła za sobą, był jakby skorupą złą, piekłem, z którego wydźwigniętą została miłosierdziem N. Panny; dyszel wózka poranił jej ręce, nienawykłe do żadnego wysiłku, lecz ciągnęła go z tryumfem, pragnąc go rzucić pod stopy Boga, jako oznakę odniesionego zwycięztwa. Śmiała się i płakała równocześnie a piersi jej, wezbrane radością i najwyższem uwielbieniem, oddychały przyśpieszonym rytmem. W czasie pochodu zgubiła pantofel a koronkowa jej chusteczka osunęła się z głowy na ramiona. Nic wszakże nie zdołało zatrzymać ją w pochodzie, szła jak bojownica ze złotym kaskiem jasnych swych włosów na słowie, z twarzą jaśniejącą i szczęśliwą a ciągnięty