Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/697

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przez nią wózek turkotał po kamiennych płytach jak wózek dziecinny, toczący się po bruku ulicy.
Piotr, idący pod rękę z ojcem Massias, znajdował się w pobliżu Maryi. Nie był on w stanie zebrać myśli, tak dalece opanowało go wzruszenie. Ogłuszony był przytem silnym organem swego towarzysza.
— „Deposuit potentes de sede et exaliavit humiles“...
Po drugiej stronie, na prawo od Piotra szedł Berthaud, uspokojony już o losy kończącej się procesyi. Mur ludzki przez niego ze straży utworzony, stał się już zbytecznym, tragarze i pomocnicy szpitalni puścili się z uścisku i postępowali swobodnie wraz z innymi. Berthaud, zadowolniony ze spełnienia ciążących na nim obowiązków, wypoczywał, patrząc z przyjemnym zachwytem na morze ludzkie, ścielące się w dole a które dopiero co procesya przebywała z najwyższym trudem. Im wyżej się wspinano, tem wyraźniej zarysowywał się plac św. Różańca, aleje i trawniki ogrodów, szerokie bulwary, których powierzchnia czerniła się mrowiem ciał ludzkich. Patrząc z góry ku dołowi, tłum jeszcze bardziej olbrzymim się wydawał, malejąc w kształtach oddzielnych osób, rozlewał się szeroko, jakby naród cały zbiegł się tutaj ku oglądaniu Bożego objawienia.